Plany… mam gdzieś…

Rowerowa apokalipsa, armagedon, czy rządy pis-u…

Na rok 2017 planów nie mam żadnych… ani założeń. Chęci też jakoś osłabły. Mimo wszystko wiem, że muszę, chociażby dla zdrowia.

Pasja gdzieś zginęła wśród problemów codzienności.  Czasami człowiek nie nadąża za zmianami w życiu, a ogólna degrengolada pozostawia ślad.

Czy można wyjść z tego marazmu? Okaże się. Życie mi się trochę przewartościowało.  Jeszcze trzeba wyjechać z dołka…

Pozostaje mi zmierzyć się z rowerową codziennością, odszukać byłą przyjemność z jazdy… miejmy nadzieję, że się to uda.

min_mtb

Jedna odpowiedź to “Plany… mam gdzieś…”

  1. Każdy z nas ma takie chwile, tak wygląda ludzkie życie. Głowa do góry! Niedługo wzejdzie słońce! 🙂

Dodaj komentarz